Fot. unsplash

Wielkopiątkowa intuicja w styczniu. O jedności [KOMENTARZ]

Trwamy w dniach, w których szczególnie mocno wybrzmiewa słowo „jedność”. To dni, w których modlimy się za żydów, chrześcijan i za muzułmanów. Ta modlitwa to nasz przywilej, ale i obowiązek.

Do Wielkiego Piątku jeszcze ponad dwa miesiące. W trakcie wielkopiątkowej liturgii będziemy modlić się najbardziej rozbudowaną modlitwą powszechną w ciągu całego roku liturgicznego. Wezwań będzie 10. Wśród nich będą te, które kojarzą mi się bardzo „styczniowo”. Dlaczego?

Czas jedności

Styczeń przynosi nam kilka ważnych wydarzeń w kościelnym kalendarzu. Przede wszystkim przeżywamy w tym czasie Tydzień Powszechnej Modlitwy o Jedność Chrześcijan, który zaczyna się dzisiaj (18 stycznia) i trwa do 25 stycznia. W przededniu rozpoczęcia tego dnia – 17 stycznia – przypada Dzień Judaizmu. A zaraz po jego zakończeniu – 26 stycznia – mamy Dzień Islamu w Kościele katolickim w Polsce. Intuicja tych, którzy po kolei wprowadzali te obchody bardzo mi się podoba. Trzy wielkie religie abrahamowe, których tajemnice zgłębiamy zaraz po sobie – modląc się wzajemnie za siebie. Trzy wielkie religie, które swoje korzenie mają w wielkich patriarchach, o których opowiadają pierwsze księgi biblijne. Trzy wielkie religie monoteistyczne, których wyznawcy modlą się do jednego i tego samego Boga, choć podchodzą do Niego w różny sposób i inaczej wyraża się ich duchowość. To swoiste triduum, choć składające się z dwóch dni i jednego tygodnia, to przede wszystkim zaproszenie do jedności. Najpierw tej wewnątrz chrześcijaństwa – dlatego przez tydzień chrześcijanie różnych denominacji na całym świecie modlą się w duchu ekumenicznym o jedność. A potem do tej jedności na zewnątrz chrześcijaństwa, w dialogu międzyreligijnym – z żydami i muzułmanami. A pewnie też nad tym wszystkim jest jeszcze ta globalna jedność – nas wszystkich, jako ludzi.

>>> Gdy choruje cała rodzina. „Strzępy” [RECENZJA] 

Modlić się za wszystkich

Wszyscy jesteśmy dziećmi jednego Boga, to nie ulega wątpliwości. Niezależnie od tego, jak Go postrzegamy (i czy w ogóle jakoś Go postrzegamy – bo i ateiści są dziećmi Boga). Wyznawcy trzech wielkich religii monoteistycznych z jednej strony są uprzywilejowani, bo „wiedzą więcej”, bo Bóg objawił im się „bardziej”. A z drugiej strony jest to też zobowiązanie – skoro dano nam poznać więcej prawdy (tym bardziej w Kościele katolickim, w którym prawda o Bogu objawiona jest najpełniej), to tym bardziej swoim życiem o tej prawdzie i o Bogu powinniśmy świadczyć. Ważne jest to, żebyśmy się w tym wszyscy wzajemnie wspierali – poprzez modlitwę. Żydzi, chrześcijanie i muzułmanie mogą się w ten sposób wzajemnie wspierać. I nie chodzi o to, by modlić się o nawrócenie i przeciągnięcie „na swoja stronę” jak największej liczby wyznawców innych religii. Nie, chodzi po prostu o wzajemną modlitwę za drugą, drugiego. Bez dodatkowych intencji. I o modlitwę za pokój – bo to jest jeden z tych aspektów, za które szczególnie mocno odpowiedzialność powinni czuć przedstawiciele religii abrahamowych. Nasz Bóg to przecież Bóg pokoju. Ta potrzeba modlitwy za wielkie religie abrahamowe mocno obecna jest w styczniu, ale wracamy też do niej w, jak się niektórym może wydawać, nieoczekiwanym momencie roku liturgicznego. Mowa o Wielkim Piątku i modlitwie powszechnej. Będziemy wtedy najpierw modlić się za papieża, duchowieństwo i za wszystkich katolików – „za wszystkie stany Kościoła”. Piąte wyznanie tej modlitwy wychodzi już poza katolicyzm – modlimy się „o jedność chrześcijan”. Kolejna jest modlitwa za żydów – za „lud, który jako pierwszy nabyłeś na własność”, jak czytamy w nowym polskim tłumaczeniu tego wezwania. A w kolejnym wezwaniu modlimy się za niewierzących w Chrystusa. I tu można wpisać też muzułmanów, dla których Chrystus nie jest Bogiem, choć jest jednym z ważniejszych proroków islamu. Czyli wielkopiątkowa modlitwa powszechna ogarnia wyznawców trzech wielkich religii monoteistycznych wywodzących się od Abrahama. Nie zapomina o nikim (ba, idzie jeszcze dalej, bo w kolejnym wezwaniu modlimy się za „niewierzących w Boga”).

fot. Jan Jeliński

Praktycznie

Wielki Piątek to czas, gdy nasze myśli koncentrujemy na krzyżu i na zbawieniu, które płynie z krzyża – dzięki śmierci Jezusa. Znamienne, że w takim dniu Kościół nie zapomina w modlitwie o nikim – i to wymieniając wprost żydów, niewierzących w Chrystusa, niewierzących w Boga. Ta krzyżowa ofiara przecież nie była zależna od tego, jakiego kto jest wyznania. Jezus na krzyżu umiera totalnie za wszystkich. Modlimy się więc za wszystkich, bo jesteśmy – jako ludzkość – jedno. I tylko sztucznie tworzymy jakieś podziały, szukając tego, co nas różni od drugiej czy drugiego. Tymczasem – ta styczniowa intuicja kalendarzowa i intuicja płynąca z wielkopiątkowej modlitwy powszechnej (ta modlitwa za tak wiele grup to już starożytna tradycja Kościoła!) – zachęcają nas do tego, by szukać punktów stycznych. By szukać tego, co łączy! A łączy nas po ludzku bardzo wiele. Przede wszystkim – każdej i każdemu z nas powinno zależeć na dobru innych ludzi. Wszystkie trzy religie abrahamowe mówią o służbie bliźniemu, o trosce o niego. Myślę tu teraz o licznych inicjatywach charytatywnych, w które możemy się jako ludzie angażować – i w których naprawdę nie ma znaczenia, czy ktoś jest katolikiem, prawosławnym, protestantem, żydem czy muzułmaninem. Albo ateistą itd. Do takiej jedności – na rzecz drugiego – czuję się zachęcony przez to styczniowe swoiste triduum. Świetna okazja choćby za dwa tygodnie – XXXII finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Czy kogoś zastanawia, jakiego wyznania, czy jakiej religii są kwestujący z puszkami wolontariusze? To przecież nie ma znaczenia. Każdy z nich – niezależnie od swej wiary – będzie zbierał pieniądze dla dobra ogółu. A więc dla jedności. Odrobimy zadanie domowe z tych styczniowych dni, gdy zaangażujemy się w jakąś akcję pomocową lub gdy po prostu pomożemy w czymś drugiemu. Pomoc drugiemu – to praktyczny aspekt jedności.

>>> Zmarnowany potencjał „Akademii Pana Kleksa” [RECENZJA]

Modlitwa nieustanna

Nie zapominajmy o tym, co tak wybrzmiało w soborowym tekście Lumen gentium. Ojcowie soborowi przypomnieli nam, że plan zbawienia obejmuje także i tych, którzy nie należą do Kościoła katolickiego lub któregoś z wyznań chrześcijańskich – a więc zbawienie jest przeznaczeniem także osób nieochrzczonych. W tym gronie są też m.in. żydzi i muzułmanie. Ten fakt często jeszcze niejednego katolika przekonanego o swojej wyższości szokuje. A tymczasem taka jest prawda! Jako katolicy jesteśmy więc szczególnie zobowiązani do tego, by modlić się za innych – najpierw za innych chrześcijan, potem zaś za żydów, muzułmanów i innych ludzi. Dlatego tak budujące jest to triduum styczniowe. Ale tej modlitwy, która jest wręcz naszym obowiązkiem, nie możemy ograniczać do tych dziesięciu dni. Nie ma żadnych przeciwskazań, by za żydów, muzułmanów, o jedność chrześcijan i za wszystkich ludzi – za każda i każdego z nas – modlić się codziennie.

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze