Zobaczyłem piękną twarz Kościoła
Portalowi misyjne.pl stuknęły właśnie 3 lata. Mi, w redakcji, niewiele mniej. Przez ten czas poznałem Kościół, o którym nie do końca miałem pojęcie. To był dla mnie czas wielu miłych zaskoczeń.
Misyjne.pl pierwsze kroki w wirtualnej (ale też tej całkiem „rzeczywistej”) rzeczywistości postawił w Niedzielę Misyjną w październiku 2016 roku. Nie bez powodu oczywiście – słowa „misja”, „misjonarze” czy „misyjność” odmieniamy na naszej stornie przecież przez wszystkie przypadki.
Ja, katolik, miałem blade pojęcie na temat misji i misyjnej działalności Kościoła. Owszem, coś tam w kościele usłyszałem, jakiś list biskupów trochę przespałem, wrzuciłem kilka złotych do puszki i może nawet zajrzałem do czasopisma „Misyjne Drogi”. Zawsze jednak to był jakiś daleki świat: gdzieś tam w Afryce albo dalekiej Azji. Tam, gdzie „biją”, „zabijają” albo w najlepszym przypadku tam, gdzie trzeba ciężko pracować, by zapewnić miejscowym podstawową opiekę medyczną i dostęp do edukacji. Na tym moja wiedza się kończyła…
Przyszedł jednak taki moment… że w okienku messengera na Facebooku pojawiło się nazwisko ojca Marcina Wrzosa. A pod nazwiskiem i w owym okienku… zaproszenie do współpracy. Przyznam… uczucia miałem dość przeciwstawne. Z jednej strony czułem dziennikarskie wyzwanie, z drugiej obawę: czy dam radę? Czy odpłynę?
>>> Andrzej Madej OMI i kampania „Misjonarz na Post” nagrodzeni przez Episkopat Polski
W owej „misyjności” najbardziej „podoba” mi się to, że stanowi ona fundament Kościoła. Poznaję więc lepiej to, w co, dlaczego i jak wierzę. Franciszek wiele razy o tym przypomina – każdy z nas jest misjonarzem, każdy z nas jest powołany do dawania świadectwa wiary i po prostu życia nią. Nawet nie „prawienie” o zasadach wiary, ale właśnie życie nimi jest najlepszą działalnością misyjną. Nie bez powodu misjonarze i misjonarki najpierw stawiają studnie, sprowadzają lekarzy i nauczycieli, a dopiero później – naturalnie – przechodzą do Dobrej Nowiny.
Nawiązując do wspomnianego wcześniej „odpływania”, opisywanie misji Kościoła mogę porównać do pływania na niekończących się przestworzach oceanu. I wcale nie jest to spokojny ocean. Gdy dopływam już do horyzontu i myślę, że sporo już zobaczyłem i może jeszcze coś mnie czeka, ale może nic specjalnie nowego… to szybko przekonuję się, że moje obawy są nieuzasadnione. „Ile się tego dzieje” – łapię się niekiedy za głowę. Nigdy… w żadnym tygodniu mojej pracy w redakcji nie narzekałem na brak tematów. A to dlatego, że misje i misyjność rozumiemy szeroko (choć gdyby skupić się tylko na działalności misjonarzy i misjonarek, to też byłoby o czym pisać).
>>> „Polak w podróży” o spotkaniu z Franciszkiem: Kiedy do mnie podszedł, chwyciliśmy się za dłonie
Nie sposób tu (i nie taki mój cel) wymienić wszystkie najważniejsze artykuły, wywiady, relacje czy reportaże, które udało mi się opublikować. Jednak to właśnie dzięki tej pracy poznałem chociażby pracę „Lekarzy nadziei”. To właśnie dzięki tej pracy poznałem piękną posługę wolontariuszy Domów Serca – m.in. w Hondurasie i innych krajach Ameryki Południowej. Mogłem przyjrzeć się też modlitewnej i pomocowej działalności Wspólnoty Sant’Egidio. Najbardziej cieszą i motywują do pracy spotkania ze „zwykłymi” ludźmi.
>>> Maciej Karczyński o śmierci syna: Bóg mnie chyba do tego przygotował [ROZMOWA]
Takimi, którzy działają, próbują, zmieniają, dokonują rzeczy pięknych, a niekiedy nawet niemożliwych. To spotkania wzruszające, motywujące i zawsze inspirujące. Wielkim przywilejem, ale i zobowiązaniem są rozmowy z pasterzami, którzy kierują Kościołem w Polsce. To okazja do przekazania im głosu wiernych, to okazja to zapytania ich o istotne kwestie w życiu Polaków – katolików. Dzięki pracy w misyjne.pl mogę pokazywać też świetną pracę „szeregowych” duchownych: w kraju i zagranicą. Obserwuję wydarzenia wielkie, choć dalekie oraz wielkie i bardzo bliskie. I cieszy bardzo i pokazuje sens tej roboty, gdy po publikacji artykułów, relacji od Czytelników dostaje się taki tzw. „feedback”: Dzięki za tekst. Nie mogłam tam być, ale dzięki temu mogę się dowiedzieć”.
>>> Matka Tomasza Komendy: Miałam pretensje do Boga. Pytałam: „Dlaczego my?”
„Kościół, żeby był prawdziwy, musi być misyjny” – mówi papież. Dzięki pracy w misyjne.pl poznałem właśnie tę piękną i jednocześnie prawdziwą twarz Kościoła. I oprócz satysfakcji zawodowej odczuwam jeszcze tę ludzką: obywatela, katolika, po prostu człowieka. A polega ona na tym, że mogę tę twarz pokazywać innym, dzielić się nią i może nawet nieco trochę pochwalić! Bo pięknem trzeba się dzielić!
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |